Pytanie, które ani przez sekundę nie przestaje dręczyć ludzkich umysłów. Co ludzie? Cała ludzkość jako całość. Od momentu powstania do dnia dzisiejszego. Chyba nie ma osoby, która choć raz w życiu nie zadała sobie tego pytania.
„Wydaje się, że jest, ale wydaje się, że nie”
Możesz podróżować po świecie, przepłynąć ocean, zostać ortodoksyjnym wyznawcą, urodzić gromadę dzieci, ale wciąż nie możesz znaleźć odpowiedzi na palące pytanie. Wygląda na to, że obrawszy w życiu nową granicę, zbliżasz się do rozwiązania, ale tymczasem przesiąka ono jak piasek przez palce i wymyka się…
Prawdopodobnie chodzi o to, że „sens życia” nie jest pojęciem statycznym, ale ciągle się zmienia. I dla każdego jest inaczej. Oznacza to, że człowiek sam określa, na podstawie doświadczenia i warunków życia, jakie znaczenie będzie miało jego istnienie w danym okresie czasu. Urodziliśmy się, aby nieustannie zadawać sobie to pytanie, a następnie wątpić w poprawność odpowiedzi i ponownie szukać prawdy. A im człowiek dojrzalszy i mądrzejszy, tym głębsze będą jego przemyślenia w tej sprawie. Żywym tego przykładem jest ponowna ocena wartości i życiowych wytycznych, będąca nieuniknionym etapem dorastania.
„Oto nowy zwrot… co on nam przyniesie?”
Pamiętasz siebie w wieku 4-5 lat? Jak myślisz, co było wtedy najważniejsze? Bawić się całym sercem, krzyczeć, majstrować przy dzieciach sąsiadów w błocie, później iść spać… "Sens życia? Nie, nie słyszałem" - odpowiedziałbyś wtedy. I kto go potrzebował w przeskoku szybko zmieniających się obrazów wypełnionych radością.
Ale dorastałeś, rozwijałeś się i stałeś się mądrzejszy. Ławka szkolna, egzaminy, matura, sesja… Cała istota bycia sprowadzała się do niejako zadomowienia się w życiu, bycia kimś. Potem były dzieci, rodzina. Świat znów wywrócił się do góry nogami. Małe fidgety stały się teraz na czele twojego życia. Wychowywać, edukować, „stawiać na nogi”, kochać, troszczyć się, chronić… I jeszcze 1000 i jedno zadanie. A teraz rodzina już cię całkowicie wypełniła, przenosząc wszystkich i wszystko, zajmując wiodącą pozycję. Ale dzieci szybko dorosły i odleciały ze swojego ojcowskiego gniazda.
Co dalej? A potem znowu szukać i znaleźć odpowiedź na to pytanie. W końcu jest sto razy więcej wolnego czasu! Możesz poświęcić go na samorozwój, kreatywność, podróże… Tak, o wiele więcej niż możesz wymyślić. I tak dalej aż do ostatniego oddechu. Zyskujemy, tracimy i na nowo napełniamy nasze życie coraz to nowymi znaczeniami. A ten proces jest nieskończony, jak bycie samym sobą.
Buddyjska opinia w tej sprawie
Odrzucając wszystkie światowe zmartwienia i zmartwienia, buddyści zapewniają ludzi: „Przestańcie bezowocne próby znalezienia odpowiedzi na osławione pytanie. Po prostu bądź szczęśliwy. Właśnie teraz. Mimo wszystko i wszystko. Jutro może nie nadejść”. I w tym podejściu oczywiście coś jest. Jest tak szczery i spokojny, że mimowolnie myślisz: „Może to prawda – czy lepiej?” Rzeczywiście, po co męczyć się, a potem wypełniać go wszelkimi egzystencjalnymi bzdurami, jeśli możesz być w tej chwili tu i teraz i cieszyć się tym. Podobną receptę na niekończące się szczęście promował Diogenes. Zapewnił, że nic się nie liczy poza radosnym i spokojnym stanem umysłu. Dlatego w proteście mieszkał w beczce.
Teoria buddyjska ma również słabości. Na przykład, jak człowiek zna szczęście, nie znając cierpienia i smutku. Po prostu nie będzie miał z czym porównać. I tu na ratunek przychodzi chrześcijaństwo.
Odnalezienie sensu życia w religii chrześcijańskiej
Często w poszukiwaniu odpowiedzi ludzie ponownie czytają setki książek, a na końcu docierają do Biblii. I to jest całkiem logiczne. Kto jeszcze może otworzyć zasłonę tajemnicy, jeśli nie ona? Biblia proponuje patrzeć na drogę przewidzianą z góry jako na rodzaj szkoły. W nim osobie przypisuje się rolę „wiecznego ucznia”. Jako student może popełniać wiele błędów, „łamać drewno”, potykać się i podążać niewłaściwą ścieżką, cierpieć i cierpieć, nie rozumiejąc dlaczego… Ale to wszystko tylko po to, by zdobyć doświadczenie. I poprzez serię popełnionych grzechów, zrealizuj je, pokutuj i obiecaj sobie i Bogu, że nie zrobisz ich ponownie.
Czyli w modelu chrześcijańskim sens życia to ciągłe doskonalenie, oczyszczanie duszy i ciała. A na koniec w nagrodę za prawe życie – powrót do domu Wszechmogącego. Gdzie nie ma światowych problemów, tylko niekończąca się miłość.
To bardzo konstruktywna pozycja. Rzeczywiście, w poszukiwaniu Boga człowiek staje się najlepszą wersją siebie. Pozytywne metamorfozy są tu nieuniknione, nieuchronnie podążające za „studentem” na piętach. Jeśli wcześniej, wędrując na ślepo przez życie, można było stworzyć cokolwiek się chciało, to wraz z nabyciem wiary wszystko zmienia się całkowicie i nieodwołalnie. Po przyjęciu chrześcijańskich dogmatów człowiek nie będzie już mógł żyć tak, jak dawniej. Będzie miał wiedzę o nieskończoności życia i odrodzeniu duszy. Że po ziemskiej egzystencji nastąpi kolejne, życie pozagrobowe, w którym na wszystkie czyny będzie trzeba odpowiedzieć. I uzbrojony w tę wiedzę, laik będzie starał się być milszy, bardziej ludzki i czystszy.
Życie jest jak proces biologiczny
W przeciwieństwie do wiary istnieje też światopogląd ateistyczny. Ludzie, którzy czują się w tym obozie, traktują życie wyłącznie jako proces biologiczny. Odnosząc się do świata zwierzęcego, człowiek jest tu uważany wyłącznie za następcę rodziny, nic więcej. A sens jego istnienia sprowadza się tylko do jednego - pozostawienia swojego kodu genetycznego na świecie - potomstwa. Ten światopogląd urzeka swoją prostotą: żyj, kochaj, rób co chcesz, jednak koniec jest jeden. Najważniejsze, aby nie zapomnieć o wychowaniu dziecka, wtedy twoje ziemskie przeznaczenie można uznać za spełnione. Nie martw się już o nic.
Hedonizm
Jest jeszcze inne stanowisko filozoficzne, które sprowadza sens życia do zwykłej przyjemności. Jej imię to hedonizm. Jej założycielami byli Arystyp i Epikur. Argumentowali, że wszystkie istoty na planecie dążą do przyjemności. Co więcej, nie musi być cielesne, może być duchowe. Jak kwiat rozciąga się w kierunku słońca, tak człowiek - ku przyjemnym doznaniom. Teoria ta miała wielu zwolenników, ale krytycy nie pominęli jej, zwłaszcza we współczesnym świecie. Podano przykłady heroizmu: kiedy ludzie świadomie rezygnując z własnego dobra, oddali życie za interesy kraju.
Sens życia z punktu widzenia L. Tołstoja
Lew Nikołajewicz Tołstoj potraktował tę kwestię bardzo boleśnie i boleśnie. Poszukiwanie sensu życia niewidzialną nicią dotknęło prawie wszystkich jego prac. W każdej z jego powieści przynajmniej jedna z postaci zadawała sobie to pytanie i była przez nie nieustannie dręczona. Po wielu latach poszukiwań Tołstoj doszedł do wniosku, że istota tkwi w samodoskonaleniu jednostki, w ciągłym wzroście. Co więcej, ten wzrost jest nieodłączny od innych ludzi, od społeczeństwa.
Więc gdzie on jest, jedyna poprawna odpowiedź?
Faktem jest, że nie istnieje. Nie, nie sens życia, ale prawidłowa odpowiedź na to pytanie. Jeśli zadałeś sobie to pytanie, coś w twoim życiu poszło nie tak i nie jesteś z tego zadowolony. Zadzwonił dzwonek zmian. Najprawdopodobniej będzie to punkt wyjścia do dalszego rozwoju. Najważniejsze, żeby nie angażować się w samokrytykę. Lepiej przeanalizować czas i wyciągnąć wnioski. Koniecznie znajdź odpowiedzi. Nie ma znaczenia, jakie są - dobre i złe. Nie zdziw się, że z biegiem czasu będą się one ciągle zmieniać. Po prostu żyj, szukaj celu, raduj się, wypełniając swoje życie nowymi znaczeniami.