W 2000 roku światowa gospodarka pokazała wszystkim, jak niestabilna i nieprzewidywalna może być. Pokazała jednocześnie, że Europa i Stany Zjednoczone nie mogą ograniczać się do handlu „między sobą”: na rynku jest wielu innych dużych graczy, z których jednym są Chiny.
Chiny w obecnej formie mają zaledwie kilkadziesiąt lat. Dlatego chińska gospodarka, niczym dwunastoletnie dziecko, weszła w „fazę aktywnego wzrostu”. Oznacza to, że coraz więcej ludzi (a notabene 1/6 ludności świata) zaczyna pracować dla dobra państwa. Ten ostatni jest oczywiście tym zainteresowany: są nowe fundusze, miejsca pracy; wielkość handlu międzynarodowego staje się coraz większa.
Każdy rodzic wie, że dziecko nie może rosnąć w nieskończoność. A jeśli może, pozostanie kaleką do końca życia. W związku z tym wzrost PKB Chin naturalnie spada. Tysiące ekspertów na całym świecie z radością przepowiada załamanie azjatyckiej gospodarki, ale najwyraźniej spodziewali się, że wzrost nigdy się nie zatrzyma. Dokładniej, wzrost produkcji w Chinach za rok wyniósł 9%. Dziś liczba ta spadła do 7%, ale nawet wygląda imponująco w porównaniu z amerykańskim 2,5%.
Warto zauważyć, że Chiny prowadzą bardzo złożoną politykę, którą można sprowadzić do formuły „tureckiego gambitu”: stracić małe, aby zachować duże. Regularnie własnymi rękami powodują lokalne kryzysy na prowincji, aby ustabilizować i „wstrząsnąć” gospodarką.
Ponadto cały rozwój produkcji azjatyckiej odbywał się niezwykle intensywnie: od jakiegoś czasu dwie fabryki to wciąż nie jedna. Oczywiście za tę cenę postęp osiąga się znacznie szybciej. Teraz zapotrzebowanie na nowe miejsca pracy systematycznie maleje (niepokoi oczywiście mieszkańców kraju), ale jednocześnie rośnie też jakość produktów: po wstępnym „rozwoju” potencjału, nowych technologii i metod produkcji są zapoznani. Jedynym problemem jest to, że tempo „uaktualniania” jest zbyt wolne.
Oczywiste jest, że jeśli pojawi się więcej produktów, trzeba wydrukować więcej pieniędzy, aby je kupić. A jeśli dodatkowo „stymuluje” rozwój w regionach o dużych budżetach? Drugim poważnym problemem kraju jest inflacja, dlatego rząd aktywnie angażuje się w walkę z monetarnymi „nadwyżkami” poprzez ograniczanie akcji kredytowej.
Stąd pewne „spowolnienie wzrostu”. Ameryka i Europa przeżywają kryzys: nie mogą kupować tyle, co wcześniej. Wewnątrz - inflacja. Postęp jest spowolniony. Ale to w żaden sposób nie oznacza, że Pekin ma problemy: tylko lokalny kryzys, który oczywiście można wyleczyć.